Naszą rozmówczynią jest dzisiaj Michalina Zwierzychowska – Wydra, trenerka głosu, wokalistka z którą pierwszy raz spotkaliśmy się kilka lat temu, podczas jej wspólnego występu na scenie z Joanna Dudkowska Band.
FotoKulturalni: Michalina, przypominasz sobie ten koncert?
Michalina Zwierzychowska – Wydra: Tak, bardzo dobrze pamiętam ten występ z Joasią i Chuckiem, których darzę ogromną sympatią. Miałam niezwykłą przyjemność nie tylko współdzielić z nimi scenę, ale również pracować z ich głosami w moim studio wokalnym.
FK: Opowiedz proszę na początek skąd pochodzisz, jak rozpoczęła się Twoja droga związana z muzyką i głosem.
Michalina: Do Poznania przyjechałam z grodu Kopernika, a więc z Torunia. Tam mieszkałam przez wiele lat, tam chodziłam do liceum, tam studiowałam, tam stawiałam pierwsze kroki na scenie i tam dołączyłam do pierwszego poważnego składu.
FK: Co to był za skład?
Michalina: Do współpracy zaprosił mnie zespół Tortilla, który pisze o sobie tak: TORTILLA to zespół doskonale znany z dokonań bluesowych, reprezentujący, jako jedna z nielicznych grup w Polsce autentycznego bluesa elektrycznego. TORTILLA ma na swoim koncie wspólne koncerty z takimi gwiazdami bluesa jak: Johnny Winter, Carey Bell, Big Joe Turner, Mick Taylor, Mud Morganfield, Carlos Johnson, Charlie Musselwhite, Ten Years After, Sugar Blue, Eric Sardinas czy Stan Webb`s Chicken Shack. To właśnie u boku Tortilli miałam okazję pojawić się na wielu festiwalach bluesowych, wystąpić na scenie z Adamem Wendtem, Markiem Stryszowskim (Laboratorium), a także supportować legendarny zespół Ten Years After. Dzięki Tortilli zdobyłam swoje pierwsze doświadczenia na większych scenach, przekonałam się również, jaki zespół chciałabym mieć w przyszłości…. a jakiego nie mieć.
FK: Jako młoda osoba na pewno miałaś swoje marzenia, jakie były?
Michalina: Nie jestem jedną z tych osób, które mogą powiedzieć, że śpiewają od dziecka. Bakcyla połknęłam mając 13 lat. Obejrzałam wtedy jeden z koncertów Michaela Jacksona i dokładnie to kilkadziesiąt minut fascynacji odblokowało we mnie myśl: chcę to robić, scena jest dla mnie. Zawsze też chciałam być nauczycielem, już mając kilka lat ustawiałam pluszaki w rzędzie i mówiłam do nich przez kilka godzin, a z zeszytów robiłam dzienniki lekcyjne. I wszystko to brzmi pięknie, ale problem był jeden – byłam bardzo nieśmiała. W ocenach opisowych, które nauczyciele wystawiają w klasach 1-3 szkoły podstawowej jest napisane, że odzywam się tylko wtedy, gdy jestem pytana. Nawet jak znałam odpowiedź na pytanie, wstydziłam się odezwać na tle grupy. Ba! bałam się zadzwonić do koleżanki w obawie, że telefon odbierze ktoś z jej rodziny i będę musiała z nim rozmawiać. Dopiero w szkole średniej dosłownie “odzyskałam” głos. Czułam, że to miejsce, które daje mnóstwo inspiracji i poczucia bezpieczeństwa. Jeden z profesorów, z którym do dziś mam kontakt – Pan Artur Nowak zobaczył kiedyś, że wraz z kolegą przyszliśmy na zajęcia z gitarą (pogrywaliśmy sobie wtedy w wolnych chwilach w jakichś kątach, w których nikogo nie było). I klamka zapadła: “Musicie coś nam zagrać”. Kosmos w głowie, zrobiło mi się gorąco, czułam że trzęsą mi się kolana, ale wydusiłam z siebie zwrotkę “Fever”. Profesor był zachwycony, ale ja jeszcze długo, długo musiałam się przekonywać, że jego komplementy nie były z litości. Mój obraz siebie w mojej głowie był naprawdę rozmyty i jeszcze przez wiele kolejnych lat będę swoim największym krytykiem.
FK: W końcu jednak uwierzyłaś w siebie?
Michalina: Już w szkole średniej udałam się na pierwsze warsztaty wokalne w metodzie CVT pochodzącej z Danii. Zachwyciłam się i marzyłam, że pewnego dnia i ja zrobię 3-letni kurs nauczycielski w tym instytucie. Nigdy nie marzyłam o polskiej Akademii Muzycznej, czułam, że nie chcę i nie pozwolę wprowadzić się w ramy i zasady. Poza tym – byłam naprawdę nierokująca wokalistką – musiałam się
dużo nauczyć. Przez pierwsze kilka lat bardzo często nie trafiałam w dźwięki, dziś wiem, że słyszałam, ale moje rozemocjonowane ciało nie chciało mnie słuchać. To co kochałam w śpiewaniu zawsze, to wyrażanie emocji. Dziękuję mojej pierwszej “babce od śpiewu” Monice Warakomskiej, że dała mi szansę i zobaczyła we mnie coś wyjątkowego. Kiedyś powiedziała mi, że kiedy jestem na scenie mam to coś. Nie skreśliła mnie, nie powiedziała, że się “nie nadaję”. Obserwując ją wtedy, pomyślałam, że pewnego dnia będę uczyć tak jak ona. Ale to nie były plany… tylko marzenia, nieśmiałe, bo jak może uczy ktoś kto nie trafia w dźwięki i ma łzy w oczach ze strachu, gdy stoi na scenie… A więc po szkole średniej zdecydowałam, że pójdę na pedagogikę, w końcu zamierzałam być pedagogiem i finalnie jakoś mogło się to przydać, z drugiej strony chciałam przeczekać jakoś ten czas i później odłożyć pieniądze na kurs o którym marzyłam. Podczas studiów dziennych spotkałam wspaniałych wykładowców, a moja promotor prof. Dagna Dejna była kolejną osobą, która dodała mi skrzydeł. Finalnie będąc na pedagogice pisałam pracę dyplomową o emisji głosu, przeprowadziłam pierwszy warsztat, w którym wzięła udział Pani Profesor i powiedziała mi wtedy, że mam talent do prowadzenia grupy i nie mogę tego zmarnować. Do tej pory nie mam pojęcia jak udało mi się zrobić dwa ostatnie lata studiów, bo studiowałam wtedy dziennie, miałam etat, a w weekendy podyplomowo studiowałam w Warszawie emisję głosu. Do tej pory pamiętam jak po całym tygodniu pracy wstaję na pociąg o 3:30, szuram nogami idąc na peron a z oczu spływają mi łzy ze zmęczenia i bezradności. Tydzień po tym jak skończyłam studia weekendowe, dostałam zaproszenie do zespołu bluesowego Tortilla, który regularnie występował na scenach w całej Polsce.
FK: Marzenia się ziszczają, jesteś na to dobrym przykładem, dzisiaj prowadzisz z powodzeniem własną szkołę – studio wokalne Na Głos – Wydra Music Studio.
Michalina: Tak, pewnego dnia postanowiłam rzucić pracę biurową w Akademickich Inkubatorach Przedsiębiorczości, która wtedy zapewniała mi utrzymanie i na kilka dni zostałam bez pracy… Bardzo szybko odnalazłam się jako trener głosu w jednej ze szkół w Poznaniu. Pracowałam tam kilka lat jednocześnie coraz bardziej przekonując się do założenia własnego studia. Klamka zapadła. Jak się na coś zdecyduję, to działam szybko. Marzyłam o stworzeniu studia dla dorosłych, którzy jak ja kiedyś szukają dla siebie miejsca w muzycznym świecie.
FK: Masz za sobą współpracę z wieloma muzykami, którzy są już doświadczeni na rynku muzycznym jak również z tymi zaczynającymi swoją karierę.
Michalina: W moim studio goszczą zarówno profesjonaliści, którzy nagrywają albumy i grają koncerty, ale też ci, którzy zawsze marzyli o śpiewaniu i chcieliby zacząć zmieniać marzenia w plany. Wielu z nich nagrało swoje albumy: Inside Her, Prorock, Magdalena Zamoroka (zachęcam do posłuchania). Przychodzą tu też raperzy: pozdrawiam Luca Highwalkera, który na co dzień łączy rap z technikami ekstremalnymi i śpiewem. Mam również pod skrzydłami młode artystki, takie jak Laura Kruś czy Martyna Pruszyńska, które tworzą swój autorski materiał. W moim studio bywały także osobowości medialne takie jak prezenter Bilguun Ariunbaatar i youtuberka Gosia Sacała. Jestem otwarta na różne gatunki, ale pracuję także z głosem mówionym. Prowadzę konsultacje dla innych nauczycieli – przyjeżdżają do mnie z całej Polski. Jestem jednym z trzech w Polsce trenerów z tytułem Estill Master Trainer – a to doskonały model do pracy z głosem. To bardzo cenne, żeby wymieniać się doświadczeniami, sama korzystam z takich superwizji. Nauczyciel oprócz intuicji i wyobraźni musi posiadać także aktualną wiedzę, dlatego ciągle się szkolę. To bardzo fascynujący i odpowiedzialny zawód.
FK: Współpraca z ludźmi to różne doświadczenia, i z pewnością wiele ciekawych, satysfakcjonujących historii.
Michalina: Wszystkie historie są niepowtarzalne i od każdego głosu wiele się uczę. Szczególnie zapadła mi w pamięć artystka Pola Nuda. Pola Nuda to pseudonim malarki Julii Woronowicz. Bardzo zaskoczyła mnie jej twórczość i osobowość. Ale tych barwnych osobowości jest tu tyle… Kopalnia inspiracji. Ale też mnóstwo wzruszeń. Jedna z moich uczennic Gosia, powiedziała, że uczę przede wszystkim odwagi. Magda usłyszała od szefa w pracy, że od kilku miesięcy jest dużo pewniejszą siebie osobą. Długo by opowiadać… To wszystko wspaniałe cegiełki, które tak sobie zbieram.
FK: Konkursy muzyczne, co o nich sądzisz? Wiele pozwala rozpocząć karierę lub ją rozwinąć. Brałaś udział w jakimś?
Michalina: Nie lubię konkurencji w muzyce. Od wielu lat uczę się luzu, a konkursy niestety sprowadzały mnie na drogę porównywania się do innych. Każde wyjście na scenę to wymiana doświadczeń, więc jeśli któryś z moich artystów chcę brać udział w konkursach – wspieram go. W przeszłości bardzo często spotykałam się też z osobami, których celem było zbieranie nagród, nie do końca interesowało ich o czym jest piosenka i co chcą przekazać, ale to jaka nagroda jest za pierwsze miejsce. Nie znajduję z nimi wspólnego języka. Uważam, że scena nie jest po to, żeby brać. Cudownie jest wyjść na nią i dawać, dzielić się z innymi. Jeśli jesteś autentyczny – ludzie to dostrzegą. Oczywiście wielokrotnie konkurs to trampolina, ale słyszałam również o wysokich cenach. Może… ja po prostu nie chce tej trampoliny, bo kocham uczyć. Niemniej dziś wiem, że artysta oprócz głosu musi też pracować nad mindsetem. Żeby wspierać go holistycznie i towarzyszyć w rozwoju, planach i trudnościach skończyłam także coaching.
FK: Aktualnie jesteś wokalistką w dwóch zespołach: Wydra & The Band oraz Violet Fusion powołanym do życia w 2024. Cechą wspólna obu zespołów są dwie „Wydry” w składach. Pierwszy z nich znamy, mieliśmy okazję posłuchać na żywo i to nie raz.
Michalina: Grając z Tortillą czułam, że moja miłość do bluesa rośnie. Również w tym składzie poznałam mojego przyszłego męża. No i tak po latach, już tu – z dala od piernikowej ziemi, powstał Wydra & The Band, który przypomniał nam dawne czasy, ale… na moich rozwydrzonych warunkach. Kiedy masz w domu jednego z najlepszych i najbardziej stylowych harmonijkarzy w Polsce, nie możesz tego zaprzepaścić. W tym składzie mam okazję grać z profesjonalnymi i doświadczonymi muzykami, co jest dla mnie niezwykle cenne. Dzięki temu cały czas się uczę.
FK: A najnowszy projekt – Violet Fusion? To zupełnie inny pomysł na muzykę.
Michalina: Przez długi czas dość regularnie bywałam na jam sessions organizowanych w poznańskich klubach. Trochę jako towarzyszka męża, który rozwalał kluby swoimi solówkami i trochę w roli wokalistki. Poznałam mnóstwo fantastycznych muzyków, a jednym z nich był marokański perkusista Fouad „Jimmy” El Fahli. Można powiedzieć, że wpadliśmy sobie w muzyczne oko. Postanowiliśmy stworzyć projekt muzyczny przekraczający granice gatunkowe i kulturowe, czerpiący pełnymi garściami z tradycji bluesa, soulu, funku, jazzu, afrobeatu, hip-hopu, rocka oraz electro-swingu, wzbogaconych orientalnymi akcentami. Bardzo inspiruję się twórczością Prince’a, więc do takiej wielogatunkowości bardzo mnie ciągnęło. I voila, powstała Fioletowa Fuzja. Fiolet to mój ulubiony kolor, ale to inna historia. Opowiadam dalej: bardzo szybko do zespołu dołączyli inni genialni muzycy: Mateusz Kempiński pseudonim “Profesor”, Dawid Wydra, Kajetan Maj oraz Konrad Rozynek. Niedawno skład zasilił również Szymon Kluczyński i teraz mamy piękną sekcję dęciaków. W tym projekcie zdecydowałam się pisać naprawdę szczerze. W naszym repertuarze jest mnóstwo moich historii. Sesja zdjęciowa promująca nasze utwory została wykonana przez świetnego fotografa Mikołaja Jagodzińskiego i pokazuje mnie od innej strony niż dotychczas, można powiedzieć, że bardziej się odsłaniam. Na YouTube można posłuchać dwóch naszych kawałków: Colors oraz Whatever. Ten drugi utwór doczekał się też klipu, który stworzyłam wspólnie z jedną z uczestniczek moich zajęć – Magdaleną Pawłowską. Przygotowujemy się właśnie do nagrania płyty i pierwszych koncertów. Z chłopakami czuję się świetnie i jestem wdzięczna za to, że się spotkaliśmy.
FK: Obok muzyki toczy się również Twoje życie rodzinne, mąż Dawid Wydra – aktywny muzyk, wspierający małżonkę w Jej pomysłach i projektach?
Michalina: Oboje mamy charaktery, o których mówi się “trudne”. Często się nie zgadzamy, ale gdyby nie on i jego wsparcie być może nie miałabym odwagi rzucić pracy w Inkubatorach. Dawid zaczął prowadzić biznes jeszcze na studiach i bardzo mnie inspiruje pod kątem przedsiębiorczości. To on finansuje moje szalone pomysły, a także wspiera moje studio zarówno jako muzyk grający z młodymi wokalistami na koncertach jak i spec od reklamy. (Na co dzień zajmuje się marketingiem).
FK: Jakie są Twoje muzyczne plany na przyszłość, bliższą i dalszą jeśli możesz i chciałabyś się tym podzielić?
Michalina: Pół roku temu rozpoczęłam spełnianie marzenia, które pojawiło się w liceum i rozpoczęłam 3-letni kurs nauczycielski w Complete Vocal Institute w Kopenhadze. Chciałabym pograć trochę fioletowych koncertów z moimi chłopakami i dokończyć tę płytę. Chciałabym także rozwijać mój electro swingowy projekt – Mikki Wyde, który współtworzę z Szymonem Wylandowskim. Wydra Music Studio niechże działa jak dotychczas – jestem bardzo zadowolona. Mam jeszcze kilka szalonych pomysłów, a jak już je zrealizuję na końcu kupię sobie fioletowego forda mustanga.
Wpraszamy się zatem na przejażdżkę tym mustangiem 🙂
Dziękujemy za miłe spotkanie i rozmowę. Życzymy realizacji planów!