FotoKulturalni: Poznański Kwartet Jazzowy „Spóźnieni” to brzmi dumnie, ale i enigmatycznie. Jesteście zespołem z Poznania, gracie jazz w czteroosobowym składzie – to jasne – ale dlaczego „Spóźnieni”?
Spóźnieni: Faktycznie nazwa naszego zespołu wymaga wyjaśnienia. Otóż każdy z nas z osobna zajmuje się muzyką od dobrych 30 lat. Wcześniej grywaliśmy już razem w różnych konfiguracjach, próbowaliśmy swoich sił w różnych gatunkach. W szczenięcych latach pociągały nas cięższe brzmienia, był i metal, i rock, i blues, i reggae, i wiele pokrewnych eksperymentów. Natomiast tak na dobre nigdy na poważnie nie uderzyliśmy w jazz. Chyba mieliśmy poczucie, że jazz to taki „muzyczny Olimp” na który można się wspiąć, mając wcześniej wydeptane wiele innych muzycznych ścieżek. Po prostu brakowało nam umiejętności i doświadczenia, ale też mieliśmy w sobie sporą dawkę pokory, która słusznie podpowiadała nam, że na jazz jeszcze przyjdzie pora. Dziś, z perspektywy czasu, dochodzimy do wniosku, że gdybyśmy byli nieco bardziej odważni i rozpoczęli naszą przygodę z jazzem, na przykład 20 lat wcześniej, to teraz pewnie byśmy mieli ugruntowaną pozycję na jazzowej scenie. Polskiej i zagranicznej, rzecz jasna. To oczywiście żart, ale fakt jest taki, że rzeczywiście z tym jazzem jesteśmy dziś trochę… spóźnieni. Po prostu żałujemy, że tej jazzowej przygody nie rozpoczęliśmy dużo wcześniej.
FK: Jeśli dobrze rozumiem, w końcu odnaleźliście swojego Świętego Graala i jest Wam z tym dobrze.
S: Zdecydowanie tak. Gramy razem już od ponad dwóch lat i bawimy się przy tym wyśmienicie. Trzeba też otwarcie przyznać, że żaden z nas nie jest zawodowym muzykiem. Nie kończyliśmy też szkół muzycznych, choć każdy z nas doskonalił i doskonali swoje umiejętności na różne sposoby. Jesteśmy po prostu chłopakami, którym od zawsze muzyka w duszy gra. Czterech ludzi, cztery instrumenty. Piotr Czajka na gitarze, Rafał Bartnik na saksofonie, Bartłomiej Kasprowicz na basie i Bartosz Alejski na perkusji. Oprócz doskonałej zabawy granie w zespole jazzowym to również olbrzymia motywacja dla każdego z nas. Z jednej strony jazz daje dużo miejsca na to żeby się wyszaleć w momentach improwizowanych solówek, a z drugiej wiemy doskonale, że nie ma porywających i stylowych solówek na koncercie, bez setek, a może tysięcy godzin spędzonych z instrumentem w domowym zaciszu.
FK: To prawda. Trening czyni mistrza. S: Otóż to! Staramy się trenować jak najwięcej. Regularnie spotykamy się na próbach, czego efekty można usłyszeć na naszych koncertach.
FK: Jeśli mowa o koncertach, to pytanie czego słuchacze mogą się spodziewać na Waszych występach?
S: Nasz repertuar to w zasadzie klasyka jazzu. Gramy standardy, które znane są większości ludzi, nawet tym którzy nie są wielkimi entuzjastami tego gatunku. Po prostu są to w dużej mierze ikoniczne utwory, które każdy jest w stanie rozpoznać po symbolicznych „trzech nutkach”. Na przykład „Summertime” albo „Girl From Ipanema”. Gramy też standardy jazzowe trochę mniej znane, ale wciąż wpadające w ucho. Innymi słowy, nasz pomysł na koncert jest taki, aby muzyką zrobić dobrą atmosferę na klubowym spotkaniu w gronie przyjaciół. Nie gramy free jazzu, eksperymentalnych wariacji i połamanych form. Chociaż kto wie, może i na to przyjdzie pora w przyszłości.
FK: Skoro mowa o przyszłości, jakie macie plany na najbliższe miesiące?
S: Ostatnie dwa lata poświęciliśmy na budowanie i szlifowanie naszego koncertowego repertuaru. Oczywiście w międzyczasie zagraliśmy już szereg koncertów. Głównie w Wielkopolsce, ale również możemy się pochwalić pierwszą w historii zespołu wakacyjną trasą koncertową po Pomorzu Zachodnim. Granie o zachodzie słońca w beach-barach nad samym morzem to było absolutnie magiczne doznanie. Dla nas, ale i – taką mamy nadzieję – dla słuchaczy. Urywki z trasy można obejrzeć na naszym kanale na YouTube, więc jeśli komuś spodoba się nasze granie, to zapraszamy na Pomorze Zachodnie w kolejnym sezonie wakacyjnym. Z pewnością koncerty nad morzem powtórzymy w przyszłym roku. Chcemy jak najwięcej grać na żywo. To dla nas najlepsza szkoła muzyczna. Mamy już kilka sprawdzonych miejsc w Wielkopolsce do których regularnie wracamy, ale nie ukrywamy, że w planach mamy „zwiększenie zasięgów” i koncerty w nowych miejscach. Zatem jeśli, drodzy słuchacze, chcecie nas usłyszeć u siebie, to z przyjemnością przyjmiemy zaproszenie.
FK: Życzymy Wam zatem jak najwięcej spotkań z publicznością, do zobaczenia i usłyszenia na koncertach. Dziękujemy za rozmowę.
strona zespołu:
https://www.facebook.com/jazzband.spoznieni