„Jestem uparta” – Aleksandra Idkowska

Aleksandra Idkowska – wokalistka, pianistka i aktorka. Studentka Uniwersytet Muzyczny Fryderyka Chopina w Warszawie na wydziale musicalu. Pomimo młodego wieku ma w swoim dorobku sukcesy w konkursach, udział w festiwalach oraz role aktorskie. Często koncertuje, można ją usłyszeć w różnorodnych projektach muzycznych.

FotoKulturalni: Aleksandro – Olu, jesteś jeszcze na początku swojej drogi artystycznej, ale masz już w swoim dorobku liczne sukcesy, na które musiałaś zapracować. Czy możesz nam zdradzić jakie były początki Twojej drogi muzycznej, czemu właśnie tak skierowałaś swoje kroki?
Aleksandra Idkowska: Kontakt z muzyką mam od najmłodszych lat, wydaję mi się, że wszystko wyszło bardzo naturalnie. Od 5 roku życia śpiewałam w chórze kościelnym. Należałam do tych zwariowanych dzieci, jednak w szeregach chóralnych udawało mi się poskromić nadmiar energii… Bardzo dobrze czułam się na scenie i w kolejnych etapach edukacji byłam też w innych formacjach wokalnych, chóralnych. Przez długi czas śpiewałam w poznańskich Skowronkach potem szkoła muzyczna w klasie fortepianu, ale wokal zawsze był w moim serduchu najbardziej… nic się nie zmieniło…

FK: Konsekwentnie podążasz drogą, którą obrałaś już kilka ładnych lat temu, przybliż nam to co robiłaś od początku, czemu dokonywałaś takich, a nie innych wyborów, kto miał wpływ na te wybory?
A.I.: To prawda, od bardzo dawna w mojej głowie jest plan, który nieco ewoluuje, jednak staram się go powoli, krok po kroku realizować. Jestem dość uparta, nie dość, jestem uparta! W związku z czym jak już młodsza wersja mnie coś sobie wymyśliła to idę za tym, jak czuję… Wydaje mi się, że pierwszym krokiem, bez którego mogłabym nie być w tym miejscu w którym jestem – to zmiana szkoły na muzyczną. W 5 klasie szkoły podstawowej rozpoczęłam edukację muzyczną. Decyzję podjęłam z rodzicami a przyczyną były między innymi różne sytuacje związane ze szkołą, do której wtedy uczęszczałam, za co w tym momencie jestem bardzo wdzięczna. Musiałam nadrabiać kilka lat materiału szkoły muzycznej, ale było warto.

FK: Występowałaś na licznych festiwalach i w konkursach, które z tych występów uważasz za najbardziej istotne dla siebie, swojej kariery, które pozwoliły “wskoczyć” na kolejny stopień Twojej drogi. Z konkursów często wracasz z kolejnymi nagrodami. Czym się kierujesz decydując się na udział w nich.
A.I.: Festiwale i konkursy to nie tylko nagrody. To przede wszystkim ludzie, piękni ludzie, z którymi dzielimy wspólną pasję i zainteresowania. Również zmierzenie się z własnymi emocjami, często stresowymi, które naturalnie towarzyszą nam podczas konkursu. To dla nas wykonawców spore wyzwanie, w końcu wystawiamy się na opinie innych. Nie zawsze werdykt jest taki jak w naszych głowach i to też spora nauka pokory. Jeśli chodzi o Konkurs, który miał wpływ na rozwój mojej drogi muzycznej… Od razu pomyślałam o Konkursie Piosenki Żydowskiej „Piosenka może czas pokonać” w Poznaniu, to był rok 2016, wygrałam nagrodę główną ex aequo z Jakubem Herfortem. Wtedy po raz pierwszy miałam styczność z muzyką kultury żydowskiej i tak pozostało do teraz, koncertuję z tym repertuarem oraz od 3 lat gram w Teatrze Żydowskim w dwóch spektaklach. Po tym festiwalu wiele się zmieniło, sporo osób odzywało się z propozycjami koncertów. Drugim ważnym dla mnie osobiście i w moim rozwoju był Festiwal „Pamiętajmy o Osieckiej”, którego jestem laureatką 2 nagrody. Aż uśmiech pojawił się na mojej twarzy… To była piękna przygoda! A ważna dla mnie, ponieważ od lat wielu śledzę ten festiwal z wielkim podziwem zarówno dla uczestników i organizatorów. Pamiętam jak dziś, byłam wtedy w okresie gimnazjalnym, siedziałam w moim pokoju przy biurku i przez całe wakacje w dłoni ze zbiorem wszystkich wierszy i piosenek Agnieszki Osieckiej, oglądałam dostępne występy z różnych edycji festiwalu. Najczęściej wracałam do wykonu „Wybacz mamasza” Marcina Januszkiewicza, obłęd! Podczas trwania „osieckowej” przygody poznałam wspaniałe, szalone i bardzo wrażliwe osoby za co jestem bardzo wdzięczna. W finale w Teatrze Nowym w Poznaniu graliśmy koncerty z orkiestrą kameralną pod kierownictwem fenomenalnego Jacka Piskorza. Takie sytuacje nie zdarzają się codziennie, choć marzę, aby wydarzały się częściej. Teraz to ja jestem laureatką tegoż wydarzenia i mimo upływu roku, nadal nie dowierzam… Marzenia się spełniają, tylko trzeba im pomagać.

FK: Z pewnością są to piękne doznania. W roku 2019 pokazałaś się w telewizji, w programie Szansa na Sukces Opole 2020 z repertuarem Edyty Geppert, co prawda nie wygrałaś programu, jednak Twoje wykonanie „Och życie, kocham cię nad życie” było piękne. Jakie były Twoje wrażenia? Czy zmieniło się coś po tym występie?
A.I.: Trafiłam na najpopularniejszy utwór Pani Edyty, to było wyzwanie. Wtedy po raz pierwszy miałam do czynienia ze sceną telewizyjną, z kamerami. Pamiętam, że przed nagraniami nie mogłam zasnąć, męczyłam się pół nocy a raczej męczył mnie strach, ale nie przed samym występem, tylko rozmową z Arturem Orzechem. Jak się okazało totalnie niepotrzebnie. Kiedyś po prostu rozmowy, przemowy bardziej mnie stresowały, dziś zdaje się jest lepiej. Po raz drugi pojawiłam się w Szansie na Sukces w odcinku z Andrzejem Rybińskim oraz Krystyną Giżowską w roku 2022 i również nie wygrałam. Czy coś się zmieniło po tej telewizyjnej przygodzie hmmm… Z pewnością nabrałam doświadczenia ze sceną, z kamerami, zobaczyłam jak to wygląda od kuchni, sporo oglądających pisało do mnie miłe wiadomości, wspierali… To chyba sporo 🙂

FK: Piosenka i pieśń żydowska – odnosimy wrażenie, że to jeden z tych kierunków, które lubisz, zresztą śpiewasz taki repertuar wspaniale. Wykonujesz je w języku polskim jak i jidysz. Masz jakąś trudność w wykonywaniu utworów w tym języku, chyba to nie takie proste jak w przypadku niemieckiego czy angielskiego? Przy koncertach solowych współpracujesz w tym repertuarze z Dawidem Troczewskim – czy to taki stały skład na ten repertuar?
A.I.: Zgadza się, koncertuję z repertuarem żydowskim, jednak nie tylko i pragnę to podkreślić. Mam wrażenie, że niektórzy myślą, że to jedyny repertuar jaki wykonuję. Jeśli chodzi o język jidysz na początku byłam troszkę przestraszona, ale okazało się, że mam pewną łatwość w zapamiętaniu tekstu w języku którym nie operuję na co dzień. Wykonywałam już kilka utworów, nawet tekstów mówionych w tym języku. Z Dawidem Troczewskim współpracuję od 2 lat i wspólnie gramy różny repertuar, jednak najczęściej właśnie żydowski.

FK: Przy okazji tematyki żydowskiej warto powiedzieć o Twoim debiucie aktorskim. 28.11.2021r. zadebiutowałaś na deskach Warszawskiego Teatru Żydowskiego w głównej roli w spektaklu muzycznym „Jentl” – po udziale w castingu, w którym wystartowało ponad 300 aktorek. Zostałaś jedną z trzech odtwórczyń roli Jentl – Anszela. Powiedz coś więcej na temat samego spektaklu i swojej roli.

 

A.I.: I znów na twarzy uśmiech. Na co dzień człowiek nie docenia tego co dostał od życia. To dla mnie wyróżnienie, obdarzono mnie ogromnym zaufaniem. 19 letnia ja, debiutująca w roli tytułowej w spektaklu, w roli chłopca. Rola „Jentl” jest dla mnie bardzo ważna. Po pierwsze to mój debiut teatralny i był to mój pierwszy casting w życiu. Poza tym kiedyś jak byłam nieco młodsza obejrzałam w telewizji film „Jentl” w roli głównej niezwykła Barbara Streisand, którą swoją drogą bardzo sobie cenię i podziwiam. Film został w głowie na długo, piękna, wzruszająca opowieść i muzyka… tak się składa, że na egzaminy wstępne na studia przygotowałam utwór właśnie z filmu Jentl. I tutaj zatacza się koło. Myślę, że gdyby nie udział w festiwalu piosenki żydowskiej w 2016 roku, bardzo możliwe, że nigdy nie zobaczyłabym filmu „Jentl” za czym idzie prawdopodobieństwo, że nie wiedziałabym nic o tym tytule i nie wybrałabym się na casting w 2021 roku. Rola Jentl jest skomplikowana pod kątem tożsamościowym. Na początku spektaklu poznajemy młodziutką dziewczynę, która wbrew prawu pobiera nauki u swojego ojca, czytając księgi. Jest w tym naprawdę dobra i coraz bardziej ciekawa, różni się bardzo od swoich rówieśniczek i nie zgadza się z wieloma aspektami narzucanymi z kultury. Po śmierci ojca Jentl jest zagubiona, nie wie co zrobić. Z rozpaczy po utracie podejmuje decyzję, że będzie udawać chłopaka, zmieni całe swoje życie i wyjedzie z miasta. Po drodze podejmuje wiele nieprzemyślanych decyzji, które wydawały się być najlepsze w danym momencie. Zagubiona we własnych uczuciach, ciele, tożsamości – zrani wiele serc napotkanych na swojej drodze, zrobi to jednak w dobrej wierze, dla wolności. Zagubiona przeżywa wiele porażek.

FK: W ten sposób wokalistka i pianistka została aktorką. Która droga jest Tobie bliższa? Kierunek studiów chyba trochę podpowiada, ale opowiedz o tym sama.
A.I.: To trudne, na przestrzeni lat, plany w głowie delikatnie ulegają zmianie. Muzyka – to pewne, choć to szerokie pojęcie… Myślę, że jedno nie wyklucza drugiego. Można ewentualnie zadecydować w którą stronę skręcić nieco bardziej. Jestem studentką 4-tego roku na Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina na wydziale wokalno-aktorskim o specjalności musical, w tym roku zaczynam przygotowania do dyplomu licencjackiego. Bardzo chciałabym zarówno tworzyć swoją muzykę, koncertować, nagrywać, ale też grać w teatrze muzycznym i łączyć to w nierozerwalną całość. Czy mi się to uda, bardzo głęboko wierzę, że tak się stanie.
Na początku studiów zaczęłam poznawać świat teatru, który wcześniej nie był mi tak bardzo znany, wtedy totalnie się zakręciłam – tylko teatr! Teraz trochę mi się zmienia w stronę sceny estradowej. Mam nadzieję, że życie samo zweryfikuje a Ja mu w tym pomogę.

FK: Twoje inspiracje? Kto ukształtował to co robisz, w jakim kierunku podążasz?
A.I.: Myślę, że kształtuje mnie każde muzyczne doświadczenie z jakim było i przyjdzie mi się zmierzyć. Każde z osobna czegoś uczy, pokazuje. I każda osoba, która pojawiła się w moim życiu, pojawiła się nie bez przyczyny i coraz bardziej to dostrzegam… A ostatnio mam szczęście do poznawania pięknych duszyczek i jestem za to bardzo wdzięczna. A inspiracji jest wiele… wszystko co nas otacza… muzycznie ostatnio słucham naprawdę sporo jazzu… Samara Joy króluje od jakiegoś czasu na mojej playliście. Nie ograniczam oczywiście swojej głowy i ocean mojej playlisty jest naprawdę głęboki i szeroki, można tam znaleźć prawie wszystko. Bardzo lubię słuchać polskiej muzyki, szczególnie z wartościowym tekstem. Lubię zachowanie balansu między muzyką a słowem.
Wracając do ukształtowania. Rodzice, to właśnie oni bardzo mi pomagają we wszystkim co robię, dostaję od nich największe wsparcie.

FK: Ostatnim chyba Twoim osiągnięciem jest I nagroda specjalna, którą wyśpiewałaś podczas Festiwalu Polskiej Piosenki im. Janusza Kondratowicza w Luboniu. Zaśpiewałaś “Jestem twoim grzechem” oraz “Małe tęsknoty” – jakie wrażenia odnosisz po tym konkursie? Chwilę później jechałaś na studia do Warszawy.
A.I.: Kolejna piękna przygoda… cudowna ekipa uczestników i organizatorów, wszystko na najwyższym poziomie. Zjeździłam już dosyć sporo festiwali i ten zdecydowanie jest u mnie w top 3. Piękna scena i dwa dni nie chcę mówić, że konkursu, bo stworzyliśmy piękne koncerty, bez konkurowania miedzy sobą, magiczne – pracowite dni. Utwory które śpiewałam są mi bardzo bliskie. „Małe tęsknoty” chciałam śpiewać już dawno, ale uważam ze dopiero w tym momencie byłam na to gotowa. A utwór „Jestem twoim grzechem” to utwór, który kilka lat temu puścił mi tato jak jechaliśmy samochodem, puścił to mało powiedziane, utwór leciał w zapętleniu… Wybrałam go, jednak dodałam co nieco od siebie oczywiście z szacunkiem do oryginału. Możecie posłuchać nagrania, jest na moim kanale na YouTube. Śpiewaliśmy z zespołem muzycznym pod batutą Macieja Szymańskiego. Ten Festiwal zostanie na długo w mojej pamięci.

FK: Jesteś bardzo aktywną i zajętą artystką, jak znajdujesz czas dla siebie, odpoczynku, spotkań ze znajomymi?
A.I.: Nie odpoczywam za wiele. Jeszcze niedawno chyba nawet nie umiałam, ale ostatnio trochę się tego uczę, żeby słuchać czego moje ciało potrzebuje. Jeśli nie mam ochoty ćwiczyć, robić – po prostu nie robię. Przecież nie jesteśmy robotami, potrzebujemy regeneracji. Kiedyś tego nie rozumiałam i moje ciało buntowało się wtedy w najmniej odpowiednich momentach. Faktycznie ostatni rok był bardzo intensywny, co oczywiście bardzo mnie cieszy – niech tak będzie i niech tak zostanie! W momencie, kiedy kalendarz jest zapełniony pojawia się swego rodzaju satysfakcja, wiele wyzwań, nowych doświadczeń, lubię to bardzo. Zawód ten wymaga poświęceń i niestety często przez zajętości mijamy się terminami co utrudnia spotykanie, jednak szczególnie w tym roku mimo zajętego kalendarza udaje mi się spotykać z bliskimi mi osobami. Organizacja przede wszystkim.

FK: Czy zdradzisz nam swoje plany na najbliższą lub dalszą przyszłość, gdzie będzie Ciebie można usłyszeć?
A.I.: Jestem na ostatnim roku studiów licencjackich, pewnie potem studia magisterskie, ale to się zobaczy. Kiełkuje wiele pomysłów i projektów, ale na razie chyba co w głowie pozostawię w głowie. Jak to mówią mowa srebrem, milczenie złotem. Zapraszam do śledzenia moich sociali, tam na bieżąco zdradzam więcej. Usłyszycie mnie w różnych miejscach – w Warszawie, Poznaniu, Śremie, Częstochowie, w grudniu również w Warszawie w Teatrze.

FK: Dziękujemy pięknie za rozmowę. Życzymy Tobie powodzenia, dalszego rozwoju i licznych sukcesów. Z pewnością będziemy śledzili Twoją karierę.
A.I.: Bardzo dziękuję! Wszystkiego dobrego.