Jan Ptaszyn Wróblewski – ostatni, jak się później okazało koncert w Poznaniu.
O poznańskim koncercie słów kilka cytując Mistrza:
„Blue Noty są aż cztery, ale każdy ma swój wymiar. Pisałem kilka dni temu: to taka puszka sardynek z jazzowym przesłaniem. No i tak też było w Poznaniu. Ja przepraszam, że ludzie muszą siedzieć na schodach podczas naszych koncertów, ale to jest właśnie Blue Note. Miarą sukcesu i wizytówką tego szyldu jest właśnie zajmowanie każdego wolnego kawałka. Gdyby w jakimś Blue Nocie ograniczono wstęp tylko do miejsc siedzących, to nie byłby to już Blue Note, ale zwykły klub. Tu sukces mierzony jest nie siłą oklasków, ale ściskiem na sali. ” Tak to właśnie wyglądało, bilety dawno temu wyprzedane, człowieki wszędzie. Darowałem sobie przedzieranie się pod scenę dla bliższych, może ciekawszych kadrów. Nie czułem takiej potrzeby, obok zdjęć człowiek jest spragniony muzyki i doznań z nią związanych, tak też było i tym razem. Każdy koncert Ptaszyna to dla mnie duże przeżycie, to również momenty, w których coś się wydarza, lub które stanowią przyczynek do dalszych zdarzeń – chwile, które się zapamiętuje. Tym razem dzięki Jackowi Wróblewskiemu – cerberowi, jak nazwał Pan Jan doszło do naszego krótkiego spotkania już po koncercie.
Na scenie Blue Note Poznań towarzyszyli Ptaszynowi niezawodni: Wojciech Niedziela, Marcin Jahr i Andrzej Święs.